PORTUGALIA - Fishermen’s Trail

czerwiec 2025


Fishermen’s Trail – kilka dni na szlaku wiatru, piachu i wolności
Nasza portugalska przygoda zaczęła się od burzy… dosłownie! Już we Wrocławiu musieliśmy czekać w samolocie na zgodę na lot do Frankfurtu, bo nad lotniskiem szalała nawałnica. Na szczęscie udało się zdążyć na przesiadkę, mimo że po boardingu wpuścili nas na pokład i dotarliśmy późno w nocy do Lizbony. Niestety bez mojego bagażu, który doleciał dopiero następnego dnia.
Po odebraniu plecaka ruszyliśmy z Karolem do Porto Covo – stamtąd miała zacząć się właściwa wędrówka. Było późno, więc zaczęliśmy szukać noclegu z namiotem… i trafiliśmy idealnie: ukryte miejsce na klifie, z widokiem na zachód słońca nad oceanem. To był najpiękniejszy nocleg całej wyprawy. Cisza, przestrzeń, horyzont.

Następnego dnia rozpoczęliśmy właściwą wędrówkę – piach, wydmy, słońce, które zrobiło z nas pieczone raki. W połowie dnia – zupka i kawa w lasku na palniku. Wieczorem dotarliśmy do Villa Nova de Milfontes, a po przejściu mostu znaleźliśmy dziki nocleg w krzakach.
Kolejnego dnia ruszyliśmy dalej przez wydmy, brodząc w głębokim piachu. Zatrzymaliśmy się na pyszny obiad w Almograve (ładowanie telefonów przy okazji 😉), ale nie kończyliśmy tam dnia jak większość – ruszyliśmy dalej aż do Cabo Sardão, gdzie spaliśmy nieopodal latarni morskiej.
Dzisiejszej nocy był trzeci nocleg na dziko, choć brudni i spoceni wyglądalismy jak dwa nieszczęścia. Zjedliśmy na śniadanie chleb z miodem i dotarliśmy do Zambujeira do Mar. Po trzech nocach w namiocie postanowiliśmy odpocząć i zanocować w pensjonacie z prysznicem i łóżkiem (luksus!). Wieczorem wybraliśmy się jeszcze na spacer na plażę pod klifem, ale zejście okazało się zbyt strome i błotniste – nawet z pomocą trzech naturystów na dole 😉
Jestem niesamowicie dumna z Karolka, który ma dopiero 10 lat i świetnie sobie radzi z trudem tej wyprawy. Mimo piachu, upału, spania w namiocie i dzikich warunków – idzie dzielnie, śpi ze mną pod chmurką, gotuje, rozbija obóz, działa.
Dzięki niemu zatrzymuję się w miejscach, które pewnie bym ominęła. Spędzamy razem czas na dzikich plażach, gdzie mamy ocean tylko dla siebie. To wspaniała przygoda i piękne wspólne chwile.
Na całym szlaku nie spotkaliśmy jeszcze żadnego innego dziecka – tym bardziej szacunek i wielka miłość dla mojego dzielnego towarzysza. ❤️
A teraz? Siedzę nad oceanem, czytam książkę i piszę te słowa. Zobaczymy, co przyniesie jutro.

Dziś dzień powrotu do domu. Pierwszy raz do Portugalii zabrała nas Mama 20 lat temu. Z rodzicami zjechałyśmy całą Europę. To oni pokazali nam prawie wszystkie europejskie stolice. Mama wszczepiła we mnie ducha podróżnika i odwagę dla świata. Od tego czasu Portugalię odwiedziłam czterokrotnie.
Dziś mam łzy w oczach, bo mija właśnie rok, gdy odeszłaś Mamo i brakuje Ciebie fizycznie, choć wiem, że wspierasz nas tam na górze. 💔
Załączam krótki filmik - jeden dzień z naszego szlaku. Razem pokonaliśmy 100 km. Dziś wracam z podróży z synem, takiej w moim stylu, i myślę sobie, że cóż, niedaleko pada jabłko od jabłoni! 🩷🩵


Jeśli uważasz, że nasze relacje są interesujące lub wniosły coś do Twojego życia, to postaw nam proszę wirtualną "małą czarną".

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Dodaj Komentarz

1000
Wspomagane przez commentics

Komentarze (0)

Brak komentarzy, bądź pierwszy!


KONIEC